Anna Karenina Joego Wrighta
Czekając na wielką premierę byłam bardzo sceptycznie nastawiona. Wątpiłam, że na Wyspach może powstać dobra ekranizacja jednego z największych dzieł rosyjskiej literatury klasycznej. Chodziło mi o poetykę, odczucie przyrody, przedstawienie duszy narodu zamieszkującego ten mrocznie intrygujący kraj, jak i samego dzieła. Pomimo tego, reżyserem miał być anglik, który również niekoniecznie mógłby oddać charakter epoki, uczuć etc. Wolałabym francuza, kulturą państwa którego była przesiąknięta przedstawiona ówczesna Rosja.
.
.
Pierwsze ujęcia zaciekawiły i absolutnie potwierdziły obawy. Pomyślałam, że ta cała poetyka filmu pasowała by raczej do narracji Zbrodni i kary. Po dwudziestu minutach zmieniłam zdanie i stwierdziłam, że w taki sposób powinni ekranizować Victora Hugo.
Rozczarowanie jednak minęło po obejrzeniu około połowy filmu. Ukłon dla charakteryzatorów, scenografistów, kostiumerów etc. Odwalili kawał dobrej roboty, która dosłownie zapiera dech w piersiach. Jak bym chciała nosić tak piękne ubiory! Grze aktorów również nie mam nic do zarzucenia. Konwencja musicalowa, teatralna, a wręcz brodwayowa łagodzi przejścia wątkowe, nadając filmowi rytm. Zresztą Wright go uwielbia, bohaterowie poruszają się dosłownie w takt muzyki nie tylko w Kareninie. Te rozwiązania pomogły reżyserowi uniknąć nudy, która była prawie nieunikniona przy ekranizacji Tolstoja 😉
.
.
Zwracam więc honor reżyserowi, który wbrew wszystkim moim oczekiwaniom, całkowicie zmieniając konwencję filmu ekranizacji powieści miłosno- historycznej (jak by nie było) zdołał stworzyć dzieło nietuzinkowe, a tejże powieści nadać nowe współczesne brzmienie. Wydaje mi się, że przekaz w takiej formie zadowoli przede wszystkim młodych odbiorców: zręcznie opowiedziana historia, w ciągłym ruchu kamery (który zresztą przypomina mi muzyczne czarno białe filmy animowane radzieckiej Rosji), którego pokolenie XXI tak niemiłosiernie potrzebuje.
.
.
Polecam każdemu.
Ręczę, że nie wyjdziecie z seansu z uczuciem obojętności. Obok tego filmu po prostu nie da się przejść beznamiętnie.
.
.
.
.
See U soon, Ajris 😉
.
.
.
.