NAKED 2 basic Urban Decay.
Pierwsze, co zamówiłam u Mikołaja na Święta, to były te cienie. Bardzo, nawet bardziej niż bardzo chciałam je mieć. NAKED I, którą mam jest świetna i generalnie ją uwielbiam, tylko że większość cieni w niej ma satynowe wykończenie.
.
.
Ja jednak zdecydowanie wolę matowe wykończenie kosmetyków. Choć satyna wcale nie jest zła, nie mniej jednak delikatnie może wchodzić w załamania i niestety postarzać, a nałożona w większej ilości szkodzi tak samo jak błysk. Tandeta, taniość i utrata jakiejkolwiek cieni szyku i elegancji gwarantowana!
.
.
Cienie są na prawdę cudowne! Bardzo ładne nudziakowe kolory i pełny mat. Jeśli chodzi o odcień ciepła, to nazwałabym te kolory pośrednimi, takie beżowo- taupe. Na pewno nie są chłodno- różowe ani typowo ciepło- żółte. Uniwersalne. Bardzo dobrze kryją i trzymają się powieki. Moja nawet nie potrzebuje bazy, Naked basic trzyma się na niej bez zarzutu przez cały dzień.
.
.
Na prawym oku użyłam kilka cieni: SKIMP, FRISK i PRIMAL. Nałożyłam bardzo cieńką warstwę, ale moim zdaniem różnica jest bardzo widoczna.
Jeśli ktoś lubi takie nudziakowe kolory na co dzień i stawia na jakość to te cienie to strzał w dziesiątkę! Wersja basic jest zdecydowanie wygodniejsza od pełnej wersji paletki, szczególnie jeśli cienie kupujecie tylko na własny urzytek.
.
.
.
.
Be on touch, 😉
.
.
.
.