Spierzchnięte usta
Wiosenna pogoda sprawia, że wszystko się zmienia: nasz humor, nasza cera, nasza szafa i kosmetyki. Wyciągamy kremy z wyższymi filtrami, balsamy ochronne do włosów, leciutkie podkłady. Chowamy ciepłe ubrania i buty, ciężkie podkłady i inne zimowe dobrodziejstwa o cięższym zapachu i konsystencji.
Jedno zostaje niezmienne. Balsam do ust gości w naszej torebce/szafce/stoliku nocnym przez cały rok. Szczególnie jest nam potrzebny pod czas wiosennych wiatrów.
.
Zazwyczaj używam jakiegokolwiek balsamu, który jest na bazie wazeliny i jest ok. Jeśli już jednak doprowadzę do sytuacji SOS, to potrzebny mi jest specjalista z najwyższej półki. Ale nie z najwyższej półki cenowej. Wybawcą moich ust, a z recenzji w internecie wynika, że nie tylko moich, okazał się Carmex.
.
.
Wersja w tradycyjnym słoiczku jest dużo lepsza od tej w sztyfcie. Wszystkie wersje mają miły budyniowy zapach, choć te w tubce mają również inne zapachy: truskawka i wanilia są dostępne na sto procent.
.
.
Niekwestionowanym ulubieńcem dziewczyn ze stanów jest Burt’s Bees. Balsam jest niestety nie dostępny w Polsce stacjonarnie. Można go upolować na allegro czy polskim ebay’u. Z chęcią przy okazji spróbuję osławionego wosku do ust tej firmy. Okazja jednak wciąż się nie nadarza, a Carmex przepięknie daje sobie radę.
.
.
.
See U soon, Ajriss
.
.
.